sobota, 1 lutego 2025

Niemiecka prowokacja kluczowska z 31 sierpnia 1939 r.


Kluczów koło Byczyny

Upozorowany napad na niemiecką leśniczówkę Kluczów pod Byczyną przebiegał zgodnie z planem. Ponieważ w miejscu tego napadu nie zamierzano pozostawiać zamordowanych więźniów, a leśniczówka znajdowała się z dala od siedzib ludzkich, nie wystąpiły żadne szczególne problemy natury organizacyjnej. Według relacji ówczesnych właścicieli gospody, w której zakwaterowany był niemiecki oddział, wieczorem 31 sierpnia 1939 r. około godziny 19.00 pojawił się tam „cywil", który zażądał pokoju i tam włożył mundur wysokiego stopniem oficera SS. Musiał to być dr Rasch, który następnie rozkazał oddziałowi przygotować się do wymarszu. Na czas wymarszu jego ludzi właściciele gospody i personel musieli opuścić kuchnię i wszystkie inne pomieszczenia od strony podwórza. Przed odjazdem dowódca oddziału zamówił jeszcze na godzinę 22.00 czterdzieści litrów herbaty z rumem. Członkowie oddziału przebrani w cywilne ubrania, głośno rozmawiając i śpiewając po polsku, ruszyli przez las do leśniczówki. Miejscowy woźnica, który nie zdążył jeszcze wywieźć drewna, usłyszał nadchodzących i wpadł w panikę. Po dotarciu do leśniczówki Kluczów Niemcy rozpoczęli dziką strzelaninę (strzelano w powietrze). Według relacji przydzielonego do oddziału kierowcy, Wilhelma K., „liczba naboi była zawczasu ustalona". Kilka pocisków trafiło w leśniczówkę. Mehlhorn dowiedział się później od Rascha, że „kuchnia w leśniczówce została zdemolowana i nadano jej makabryczny wygląd, wylewając pół wiadra wołowej krwi". Ponadto oddział Rascha upozorował, że podczas walki ktoś zginął. O świcie stwierdzono, że w pobliżu leśniczówki znajduje się świeżo usypany grób. Kiedy później go rozgrzebano, znaleziono w nim jedynie jakieś rupiecie. Zanim burmistrz Byczyny zaalarmowany telefoniczne zdecydował się na interwencję, oddział zniknął.

Punktualnie o godzinie 22.00 wszyscy uczestnicy akcji byli już z powrotem w gospodzie. Przy herbacie z rumem dowódca oddziału wygłosił przemówienie. W obecności personelu i właścicieli gospody przedstawił on swój oddział jako obrońców ojczyzny, potem uczcił pierwsze zwycięstwo nad Polakami i opłakiwał stratę jednego człowieka. Chciał widocznie w ten sposób wobec miejscowej ludności usprawiedliwić pojawienie się grobu, który dopiero później okazał się być grobem pozornym. Potem oddział odjechał. Gdy o napadzie dowiedziała się placówka straży granicznej w Sandhauser, celnicy, policjanci graniczni i celnicy pomocniczy przeczesali pobliski las (Pitschener Stadtwald). Nie wykryli jednak nic podejrzanego. Nie prowadzono też w sprawie tego incydentu nawet fikcyjnego śledztwa, takiego jak w Gliwicach i Stodołach. Widocznie ostatni z upozorowanych napadów nie był dostatecznie ważny. Akcja przebiegła - jak się wyraził Rasch w obecności Mehlhorna „całkowicie spokojnie". (Fragment tekstu z książki „Akcja Tannenberg" autorstwa A. Spiess oraz H. Lichtenstein)

Deutsche provokation vom 31. August 1939 - Kluczów bei Byczyna

Der simulierte Angriff auf das deutsche Forsthaus in Kluczów bei Byczyna verlief planmäßig. Da kein Zurücklassen ermordeter Häftlinge am Ort des Anschlags vorgesehen war und das Forsthaus weit entfernt von menschlichen Siedlungen lag, traten keine besonderen organisatorischen Probleme auf. Nach den Berichten der damaligen Besitzer des Gasthofs, in dem die deutsche Einheit einquartiert war, erschien dort am Abend des 31. August 1939 gegen 19 Uhr ein „Zivilist“, der ein Zimmer verlangte und die Uniform eines hochrangigen SS-Offiziers anzog. Es muss Dr. Rasch gewesen sein, der der Einheit dann befahl, sich auf den Marsch vorzubereiten. Während des Marsches mussten die Wirte des Gasthofs und das Personal die Küche und alle anderen Räume auf der Hofseite verlassen. Vor der Abreise bestellte der Einheitskommandeur für 22 Uhr vierzig Liter Tee mit Rum. Die Mitglieder der Einheit, in Zivil gekleidet, laut sprechend und auf Polnisch singend, machten sich durch den Wald auf den Weg zum Forsthaus. Der örtliche Fahrer, der es noch nicht geschafft hatte, das Holz zu transportieren, hörte sie näher kommen und geriet in Panik. Nachdem sie das Forsthaus in Kluczów erreicht hatten, begannen die Deutschen wild zu schießen (sie schossen in die Luft). Nach dem Bericht des der Einheit zugeteilten Fahrers Wilhelm K. „war die Anzahl der Kugeln im Voraus festgelegt.“ Mehrere Granaten trafen das Forsthaus. Von Rasch erfuhr Mehlhorn später, dass "die Küche im Forsthaus demoliert und durch das Ausgießen eines halben Eimers Rinderblut makaber gestaltet worden war". Zudem habe Raschs Einheit es so aussehen lassen, als sei bei den Kämpfen jemand getötet worden. Im Morgengrauen wurde entdeckt, dass sich in der Nähe des Forsthauses ein frisch ausgehobenes Grab befand. Als es später ausgegraben wurde, fand man darin nur etwas Gerümpel. Als der telefonisch alarmierte Bürgermeister von Byczyna einschreiten wollte, war die Einheit verschwunden. Pünktlich um 22 Uhr waren alle Aktionsteilnehmer bereits wieder zurück im Gasthof. Bei Tee und Rum hielt der Einheitskommandeur eine Rede. Im Beisein des Personals und der Gasthofbesitzer stellte er seine Einheit als Verteidiger des Vaterlandes vor, feierte anschließend ihren ersten Sieg über die Polen und betrauerte den Verlust eines Mannes. Damit wollte er offenbar gegenüber der örtlichen Bevölkerung das Erscheinungsbild des Grabes rechtfertigen, bei dem sich erst später herausstellte, dass es sich um ein Scheingrab handelte. Dann ist die Einheit abgereist. Als die Grenzwache Sandhauser von dem Überfall erfuhr, durchkämmten Zöllner, Grenzpolizisten und Hilfszöllner den nahegelegenen Pitschener Stadtwald. Sie konnten jedoch nichts Verdächtiges feststellen. Es gab nicht einmal eine fiktive Untersuchung dieses Vorfalls, wie etwa in Gliwice und Stodoły. Offenbar war der letzte vorgetäuschte Raubüberfall nicht wichtig genug. Die Aktion verlief – wie Rasch in Anwesenheit Mehlhorns formulierte – „völlig ruhig“. (Textfragment aus dem Buch „Operation Tannenberg“ von A. Spiess und H. Lichtenstein)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz